Peter McGrow "SOLO. Żyj szczęśliwie własnym życiem" - fragment

2025-01-31
Peter McGrow "SOLO. Żyj szczęśliwie własnym życiem" - fragment

Pułapka 3: Na co czekasz?
Ostatni problem z wytyczonymi celami to ryzykowne obstawianie świetlanej przyszłości. Pewne cele – na przykład utrata zbędnych kilogramów – po osiągnięciu gwarantują dobre samopoczucie. Inne jednak mają charakter wróżby, przepowiedni, nadziei, marzenia. Niestety, ludzie mylą się notorycznie w przewidywaniu przyszłości i własnych uczuć w razie spełnienia własnej przepowiedni. Moja matka zwykła była mawiać: „Uważaj, czego sobie życzysz”.
Małżeństwo częstokroć bywa wspaniałym i ważnym doświadczeniem życiowym: masz stałego towarzysza, który cię wspiera i chroni przed wielorakim ryzykiem współczesnego świata. Kto dzieli z tobą koszty utrzymania. Z kim regularnie uprawiasz seks. Z kim tworzysz rodzinę. Kto zaopiekuje się tobą na starość. Nie mówiąc o wspomnianych ulgach podatkowych.

A przecież jazda ruchomymi schodami nie jest jednorazowym celem, jak maraton, napisanie książki czy utrata wagi. Jest to zawiły splot czynników – wiele z nich wymyka się kontroli nawet najbardziej udanych par, które chcą jak najlepiej. Nawet jeśli ruchome schody harmonizują z indywidualnym temperamentem, systemem wartości i stylem życia, nie ma gwarancji, że partnerka na zawsze pozostanie tą właściwą. Ludzie się zmieniają. Pragnienia ewoluują. Jedna osoba może potrzebować więcej seksu, a druga – mniej albo wcale. Partner może się okazać niegodny zaufania albo hamować osobisty rozwój współmałżonki. Może wpaść w alkoholizm. Albo zakupoholizm. Może zawieść lub pobić partnerkę. Otrzeźwiające dane Światowej Organizacji Zdrowia potwierdzają, że 30 procent kobiet i 23 procent mężczyzn na świecie doświadczyło przemocy fizycznej i/lub seksualnej ze strony partnera. W Stanach Zjednoczonych co trzecia para małżeńska bierze rozwód, którego przyczyną, jak szacują badacze, jest w co czwartym przypadku zdrada współmałżonka.
Pomimo tych trzeźwiących faktów ludzie wykazują przesadny optymizm co do szans własnego związku. Zaledwie pięć do dziesięciu procent par zabezpiecza się, podpisując intercyzę.
Propagatorzy małżeństwa, czy to duchowni, czy politycy, czy ciotka Sally, twierdzą, że ono uszczęśliwia. Cytują wyniki badań świadczące o tym, że ludzie w stałych związkach są szczęśliwsi niż single, którzy z kolei są szczęśliwsi niż rozwodnicy. Wyciągają stąd wniosek: weź ślub i trwaj w małżeństwie.
Nie lubię lemoniady w proszku, ale jeśli ty ją pijasz – uważaj. Różnice w poczuciu szczęścia między małżonkami, singlami a rozwodnikami są minimalne. Badania obejmują duże grupy, więc nietrudno wytropić różnicę w satysfakcji z życia, nawet jeśli jest ona nieznaczna. Innymi słowy, znajomość stanu cywilnego danej osoby nie mówi prawie nic o jej zadowoleniu z życia.

Przystępując do omówienia drugiego problemu, przywołajmy Bellę DePaulo (którą możecie pamiętać z Listu miłosnego solisty Craiga).
W ciepły, lekko wietrzny dzień w południowej Kalifornii jechałem widokową drogą 101 z Los Angeles do Summerland na spotkanie z Bellą, psycholożką społeczną, która przeprowadziła wiele badań i sporo napisała o życiu solo. W roku 2000, przebywając na urlopie dziekańskim macierzystego Uniwersytetu Wirginii, podjęła ważne życiowe postanowienie: zająć się w pełnym wymiarze tym, co ją pasjonuje, czyli badaniem sytuacji singli. Decyzja ta skłoniła ją do osiedlenia się w idyllicznym miasteczku nieopodal Santa Barbara2. (Wiem, że to brzmi jak początek romantycznego filmu, w którym Bella na koniec wyląduje w objęciach mężczyzny. Tu spojler: nie wylądowała). Zainteresowanie Belli życiem singli zaczęło się od pokaźnej koperty oznaczonej numerem jeden. Zawartość tej koperty zapoczątkowała jej pierwsze refleksje i odkrycia związane z tematem życia w pojedynkę. Tekst rozpoczynał się cytatem z prasowej rubryki cennych porad: „Jeden to liczba całkowita”.
Przeglądając zawarte w tekście wyniki badań porównujących poczucie szczęścia osób w związkach małżeńskich i osób żyjących samotnie, Bella zauważyła, że dla wykazania przewagi szczęśliwych małżonków nad szczęśliwymi singlami badający nie uwzględnili małżonków rozwiedzionych. Tych umieszczono w oddzielnej kategorii. Badani rozwodnicy okazali się bowiem najmniej szczęśliwi. Dzięki ich eliminacji badacze podnieśli poziom szczęścia u osób żonatych/zamężnych. Wydaje mi się to nieuczciwe.
Istotą zagadnienia jest zrozumienie, dlaczego małżonkowie deklarują, że są szczęśliwsi od singli, bo nie jest oczywiste, że uszczęśliwia ich właśnie małżeństwo. Wspomniane badanie jest zatem przyczynkarskie, gdyż powodem poczucia szczęścia w związku może być coś innego. Fakt, że dwa zbiory danych, X i Y, są powiązane, nie oznacza wszak, że X powoduje Y. Oba mogą być spowodowane całkiem innym, trzecim czynnikiem Z lub pozostawać w odwrotnej zależności od siebie (Y powoduje X). Może więc istnieć inny powód różnic między małżonkami, singlami a rozwodnikami. Pedant powiedziałby: „Korelacja nie implikuje kauzacji”.
Bella z pasją demaskuje osoby, które głoszą istnienie związku przyczynowego między małżeństwem a szczęściem. „Jak dotąd żadne badanie nie wykazało, że w małżeństwie człowiek jest szczęśliwszy i zdrowszy, i nigdy nie zostanie to dowiedzione”. Nigdy żadne badanie naukowe nie dowiedzie przewagi małżeństwa nad stanem wolnym, ponieważ żaden naukowiec nie uzyska zgody na przeprowadzenie badania, które wydźwignie kiepskie telewizyjne reality show na całkiem nowy poziom. Zamiast wybierać pomiędzy: wziąć ślub czy nie, uczestnicy takiego show zostaliby losowo przydzieleni do grupy osób, które pozostaną singlami, grupy osób, które wezmą ślub, i grupy osób, które wezmą ślub i się rozwiodą. Nazwałbym ten program Ślub i rozwód od pierwszego wejrzenia.

Nawet gdyby takie badanie mogło zostać przeprowadzone, nastręczałoby dodatkowy szkopuł. Należałoby uwzględnić specyficzny typ osób skłonnych do wystąpienia w moralnie podejrzanym, prymitywnym programie, który przed chwilą wymyśliłem.
Bella DePaulo proponuje alternatywne podejście do interpretacji przytoczonych na wstępie danych: rozciągnięte w czasie badanie podłużne. Polegałoby na sprawdzaniu stopnia zadowolenia respondentów w różnych okresach życia, a następnie porównaniu poziomu poczucia szczęścia przed i po ślubie w celu ustalenia, czy doszło do nasilenia się tego poczucia. Jeżeli okaże się, że ludzie w związku małżeńskim deklarują taki sam stopień uszczęśliwienia jak przed ślubem, należałoby inaczej interpretować przytoczone dane.
Badania podłużne, przeprowadzone również przez dociekliwych ekonomistów, ujawniają fascynujący fakt: małżonkowie są nieznacznie szczęśliwsi p r z e d ślubem niż po nim.
Natomiast rozwodnicy deklarują przed ślubem niewielkie obniżenie poczucia szczęścia. Niebywałe.
Badania podłużne nad poczuciem zadowolenia w odniesieniu do fazy związku sugerują jeszcze inną interpretację, którą proponuję ostrożnie: ludzie szczęśliwi z większym niż inni prawdopodobieństwem zawierają małżeństwo i trwają w związku. I jeszcze jedna interpretacja, którą podaję tu z jeszcze większą ostrożnością: ludzie szczęśliwi po prostu lepiej znoszą stan małżeński.
Zanim jednak uciekniesz sprzed ołtarza, dowiedz się, że pod jednym względem małżeństwo przyczynia się bezpośrednio do poczucia szczęścia. Mowa o „efekcie miodowego miesiąca” – okresie największego poczucia szczęścia, kulminującego w dniu ślubu. Średni koszt ślubu i wesela w Stanach Zjednoczonych oscyluje wokół 30 tysięcy dolarów – a więc niewielki wzrost poczucia szczęścia kosztuje około 40 dolarów dziennie. Za tę sumę mógłbyś sobie zafundować dowolną liczbę panierowanych paluszków mozzarelli i opłacić zajęcia na siłowni, gdzie spaliłbyś nagromadzone przez obżarstwo kalorie.
Największym wyzwaniem dla żyjących samotnie nie są ani koszty utrzymania, ani prorodzinna polityka rządu, ani kwestia mieszkania, ani trudność ze znalezieniem właściwego partnera. Największym wyzwaniem jest indywidualne samopoczucie w związku z niemożnością lub, przede wszystkim, niechęcią do przejechania się ruchomymi schodami.
Niektórym trudno jest uwierzyć, że małżeństwo nie gwarantuje raju na ziemi – ponieważ wierzą w deklaracje szczęścia wygłaszane przez małżonków. Natomiast gdy single deklarują, że są szczęśliwi, nikt im nie wierzy.
Ciotka Sally chce, żeby Thelma była szczęśliwa. Tyle że szczęście znaczy dla każdej z nich coś innego. Thelmie kondycja fizyczna i środki finansowe pozwoliły odbyć forsowną wyprawę na Machu Picchu. Thelma znajduje czas na odwiedzanie rodziny i przyjaciół. Ma pod opieką szczeniaka. Sprawia wrażenie wyluzowanej. Mam słabość do Thelmy.
Jeżeli jesteś singielką spod znaku „kiedyś”, czyli żyjesz z bagażem nadziei i niepokoju, zapytam cię jeszcze raz: na co czekasz? Czy samotność nie pozwala ci się cieszyć krystalicznym morzem na Malediwach, poznawaniem bogatej historii Rzymu, czy fantastyczną wycieczką do parku Yellowstone? Czy odkładasz decyzję o zmianie pracy, bo czekasz na idealnego partnera, który cię w niej wesprze? Czy marzysz o własnym mieszkaniu, ale odsuwasz to marzenie w czasie, na wypadek gdybyś poznała kogoś wyjątkowego? Czy czekasz na przystojnego (albo jakiegokolwiek) partnera do tanga?

Wyobraź sobie świat, w którym nie jesteś osądzana (osądzany) za życie w pojedynkę. Wyobraź sobie świat, który daje ci te same możliwości co osobom zamężnym. Wyobraź sobie świat, w którym masz pełną swobodę stylu życia.
Wyobraź sobie świat stworzony dla ciebie.
LIST MIŁOSNY SOLISTKI
Darlene, konsultantka zarządzania zmianą,
Halifax, Nowa Szkocja, Kanada

Etykietki przyczepiają się mocno i zwodzą. Zawsze unikałam stosowania ich wobec siebie samej i nie lubię, gdy robią to inni. Wyobraź sobie więc moje zdumienie, kiedy przed kilku laty odkryłam podcast Solo i przywabiła mnie ta etykietka.
Zanim poznałam Solo, przeżyłam z górą 20 lat, karmiąc się negatywną narracją o samotności. Mając 30 lat, rozwiodłam się i zaczęłam przeglądać portale randkowe. Jakoś nie miałam szczęścia do „udanych związków”. Randkowanie w internecie tylko pogarszało sprawę: podważało moje zaufanie do mężczyzn i poczucie własnej wartości. Byłam wyczerpana i bliska akceptacji porażki.
Zaczęłam jednak napotykać pozytywne publikacje na temat singli. Dzięki kilku podcastom spojrzałam w nowy sposób na moją singlową sytuację. Wtedy właśnie poznałam podcast Solo, który poruszył we mnie czułą strunę. Zdziwiło mnie przede wszystkim to, że kupuję pojęcie, które nie jest jeszcze w pełni zdefiniowane! Peter nie krył, że dopiero pracuje nad definicją solisty, pozwalając mu dojrzewać w czasie, ale ja już byłam do niego przekonana. Ci, którzy je „łapią”, przeczuwają jego podskórną głębię. Mnie ten termin zdecydowanie przyniósł ulgę. Uświadomiłam sobie, że podobnych do mnie osób jest wiele. Wyzbyłam się dawnych samookreśleń w rodzaju „biedactwo” i „załamana singielka”, zastępując je ideami i terminologią wspierającymi singli. Ruch Solo przyciąga i łączy podobnie myślące osoby.
Jeśli znajdziesz etykietkę, która do ciebie pasuje, noś ją z dumą. Przyjemność z rozmów w grupie ludzi o zbliżonych poglądach na życie i na język definiujący ważny kawałek twojej tożsamości jest nie do opisania, zwłaszcza gdy większość świata jest tego nieświadoma.
Przeszłam wiele gruntownych przemian i nieraz wymyślałam się na nowo, ale ten przełom uważam za najbardziej zgodny z moim prawdziwym ja. To chyba nie przypadek, że równocześnie z odkryciem podcastu Solo i innych pozytywnych narracji o singlach podjęłam osobiste projekty, które dodały mi pewności siebie, i odkryłam dla siebie nowe, lepsze role zawodowe.
Nie bójcie się wielkich marzeń!

Pokaż więcej wpisów z Styczeń 2025
Polecane
To nawet lepiej. Jak obracać trudności w szanse
Cena regularna49,99 zł24,99 złNajniższa cena produktu w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki23,99 zł
Po dorosłemu. Rozszerzone wydanie bestsellerowego poradnika
Cena regularna59,99 zł29,99 złNajniższa cena produktu w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki29,99 zł
SOLO. Żyj szczęśliwie własnym życiem
Cena regularna54,99 zł33,62 złNajniższa cena produktu w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki35,98 zł
pixel