Agnieszka Jucewicz, Magdalena Kicińska - Dom w butelce. Rozmowy z Dorosłymi Dziećmi Alkoholików - fragment
To eksperci i ekspertki. Są biegli w odczytywaniu kroków, tonu głosu, sposobu, w jaki rodzic przekręca klucz w zamku. Wypił? Wypiła? Kończy swój ciąg czy dopiero się rozkręca? Będzie się bić i awanturować czy po prostu padnie? W wieku kilku lat umieją ugotować zupę z niczego. Wiedzą, jak sprzątnąć wymiociny i mieszkanie po kilkudniowej libacji. Jak przekonująco usprawiedliwić nieobecność matki czy ojca w pracy, w szkole, na ważnej dla siebie uroczystości. A także – jak uchronić ich przed zrobieniem sobie krzywdy. Ceną za tę ekspercką wiedzę jest gromadzony latami wstyd. Ten wstyd nie jest wstydem za to, co samemu się zrobiło, ale za to, z jakiego domu się pochodzi.
Jak przetrwać z tym wstydem? Kiedy wszyscy wokół WIE-DZĄ? Być może dlatego często takim dzieciom towarzyszy niesłabnąca nadzieja, że jeszcze będzie inaczej? Chociaż inni dawno ją stracili, one wierzą do końca. I kochają do końca. Skąd to wiemy? Bo to również nasze doświadczenie. Jedna z nas folder z nagraniami rozmów do tej książki zatytułowała „DDP” – Dorosłe Dzieci Polek i Polaków. Według szacunkowych danych półtora miliona polskich dzieci wychowuje się w rodzinach z problemem alkoholowym. Co z tymi, które dorosły i niosą to doświadczenie dalej? Znikają ze statystyk, ale są dookoła. I za naszymi plecami – należą do pokoleń, które o piciu nałogowym nie mówiły. Tak oczywiste było, że w Polsce się pije. Się pije, się piło. I jeśli nic się nie zmieni – będzie się piło dalej. Bo alkoholizm nie jest wyłącznie chorobą alkoholiczki czy alkoholika. Wikła też jego bliskich – partnerki, partnerów, braci, siostry, dzieci, wnuki. Pojawia się w rodzinach pełnych, niepełnych, zamożnych i ubogich, inteligenckich, pracujących fizycznie. W wielkomiejskiej klasie średniej i w Polsce powiatowej, gminnej, wiejskiej. Chcieliśmy demokracji? Tu ją mamy. W domu, w którym centrum życia rodzinnego jest alkohol, przeżycia dziecka, jego potrzeby, pragnienia, problemy schodzą na dalszy plan. Powiedzieć, że takie dzieci wychowują się same, to nie powiedzieć nic. Często stają się rodzicami własnych rodziców, matkują i ojcują swojemu rodzeństwu. Koszty niesienia takiego bagażu są gigantyczne. To poza wstydem strach, samotność i brak wiary w siebie. Czasem potrzeba całego życia i wielkiej pracy, żeby ten bagaż zrzucić.
Psychologowie różnią się w ocenach tego, czy istnieje „syn-drom DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików)”, czyli zestaw pewnych wspólnych cech, zachowań i postaw, które wynosi się z alkoholowego domu. Niektórzy specjaliści od zdrowia psychicznego twierdzą, że każdy przypadek jest indywidualny i że nie można mówić o żadnym syndromie. Jednak niezależnie od tego sporu, zdecydowałyśmy się użyć tego skrótu, pracując nad tą książką. Korzystałyśmy z niego trochę tak, jak korzysta się z umownego hasła. Bo wiele osób, z którymi rozmawiałyśmy, słysząc je, od razu, instynktownie, wiedziało, o czym mówimy. O jakim doświadczeniu, jakich konsekwencjach i trudnościach. Dwanaścioro z nich powierzyło nam swoje historie, wierząc mocno, że część z was, drogie czytelniczki i czytelnicy, się w nich odnajdzie i że będzie to dla was pomocne. Dla większości naszych rozmówców i rozmówczyń taka otwartość była możliwa tylko pod warunkiem, że zapewnimy im anonimowość. Zrobiłyśmy to bez wahania. Bo nie imiona, nazwy miejscowości są tu najważniejsze, ale doświadczenie.
Część z nich przeszła terapię albo sięgnęła po jakąś inną formę pomocy. Ale część nie. Nie nam to oceniać. Bardzo dobrze rozumiemy, jak trudne jest konfrontowanie się z taką przeszłością. Jak ciemne bywa to miejsce. Jak bardzo nie ma się ochoty tam wracać. Ale wiemy też dobrze, że to „poradzę sobie sam, sama” jest często naszym drugim imieniem. Nas – wychowanych w „domach w butelce”. Dziecko, które do-świadczyło zaniedbania, opuszczenia, zagrożenia, które tak naprawdę pozbawiono dzieciństwa, nie wyrasta raczej na kogoś, kto uważa, że zasługuje na pomoc i kto potrafi o nią prosić. Prędzej na kogoś, kto wypierając swoje emocje i potrzeby, zaciśnie zęby i będzie próbował przeżyć.
Takim osobom chcemy powiedzieć – nie jesteście sami. I wcale nie musicie sami sobie radzić. A także
– macie prawo do pełniejszego życia. To przede wszystkim dla was, ale również dla waszych partnerek, partnerów, dzieci i przyjaciół, jest ta książka.
„Opowiadamy sobie historie, żeby żyć”, powiedziała kiedyś pisarka Joan Didion. My wierzymy w to, że opowiadamy sobie historie, żeby żyć lepiej.